Inspiracją do tego wpisu będzie wczorajszy dzień. Oj działo się, działo!
Nie wiem jak u Was, ale u nas wczoraj była piękna pogoda. Słońce, delikatny wiaterek - nic tylko spacerować. No więc spacerowałyśmy sobie z H. Druga LuLajkowa mama też spacerowała z O kilka ulic dalej. Niestety nie zgrałyśmy się godzinowo:( Szkoda, wielka szkoda. Ale nic straconego nadrobimy jeszcze tej wiosny wiele razy.
Wracając do tematu spaceru muszę Wam o czymś napisać. Południe. Jeździmy sobie po naszym parku i nagle spotykamy znajomą z córeczką w wieku H i O. Jak już wspomniałam pogoda jest piękna. Ba w słońcu to nawet jest gorąco! H ma na sobie wiosenną kurteczkę, mama sweterek. Zbliżamy się do znajomej i nagle własnym oczom nie wierzę... Dziecko siedzi w wózku w zimowym kombinezonie, zimowej czapce i jeszcze w śpiworze od wózka. Jest czerwone i co chwila płacze. Zrobiło mi się słabo! Oczywiście musiałam zareagować. Ze względu na to męczące się dziecko... Efekt tego był taki, że malutka zakończyła spacer w polarze... Ale nie mogę pojąć jak można nie widzieć umęczenia własnego dziecka?
Nie wiem jak Wy ale ja ubieram H tak jak siebie. A mama O to już chyba największa na świecie przeciwniczka przegrzewania dzieci. Dobrze, że ona tego nie widziała, bo chyba by zasłabła:)
Potem jeszcze zdążyłam poparzyć sobie rękę, tak, że na dłoni mam bolące bąble. Ale to nie koniec! Szyjąc sowę przeszyłam sobie paznokieć. Tak wiem! Albo nie! Właśnie nie wiem jak ja to zrobiłam. Oj bolało....
A na koniec uszyłam sowę i tak na nią patrzę, coś mi tu nie pasuje. Wysyłam zdjęcie LuLajkowej mamie z prośba o poradę, czemu ta sowa wygląda jak kosmita... Odpowiedź: "Bo nie ma nosa"! No tak, nie może oddychać więc nic dziwnego, że kosmitę przypomina. Trzeba pruć!
Po zaopatrzeniu palca, zoperowaniu sowy i cogodzinnym dokarmianiu mojej ząbkującej córki zabrakło czasu, siły i weny na wpis... Chyba sami rozumiecie. Tak jak sowa nosa, palec opatrunku, H dokarmiania LuLajkowa mama potrzebowała snu...
Dziś, po ciężkiej nocy, częściowo się zregenerowałam:)
Dlatego teraz LuLajkowe mamy pokażą swoje ukochane dzieci, które przysposobiły sobie swoje nowe sowie dzieci:)
O wtulony w swojego Sowiego kolegę.
I H przytulająca Sówkową koleżankę.
Ale sowy nadają się nie tylko do tulenia. O nie nie! Guziki w roli oczu to najlepsza zabawka. Teraz już H i O mają do perfekcji opanowane pokazywanie: "Gdzie sówka ma oko"? Aspekt edukacyjny jest? Jest!
Sowy pasują oczywiście do Hankowych i Olinkowych literek. Mam wrażenie, że sowa H przeszła kurację odchudzającą;) Ale jak to w naszej hand-madowej profesji bywa wszystko ma być inne i niepowtarzalne. I takie właśnie jest:)
Jeśli ktoś chętny po takie lub inne sówki to zapraszamy!. Mogą być większe, mniejsze, grubsze, chudsze, pastelowe albo żywe, z nosem lub bez:)
Życzymy Wam miłego weekendu!
LuLajkowe mamy
Sowy są boskie. A Tobie nie zazdroszczę takiego dnia. Jak paznokieć i ręka?
OdpowiedzUsuńCo do przegrzewania dzieci - mam tak samo. Jakaś nieopisana złość we mnie wzbiera jak widzę dziecko zakute w koce zimowe czapki i szaliki a mamusia w samej jeno bluzce....
Sowa z nosem zdecydowanie lepsza, choć bez nosa nie widziałam, ale jakoś tak nie mogę sobie wyobrazić.
Paznokieć boli. Mam tylko nadzieję, że nie będzie schodził:(
UsuńA sowa bez nosa to był istny kosmita. Z nosem zdecydowanie lepsza:)
Piękne te sówki! Przegrzewanie coś okropnego!Dziecko trzeba hartować i już a nie przegrzewać zresztą dzieci tego nienawidzą! Pozdrowienia dla Was:)
OdpowiedzUsuńSowy są czadowe, mam nadzieje że paznokieć ne zejdzie ...
OdpowiedzUsuń34 years old Structural Engineer Rycca Shadfourth, hailing from Vanier enjoys watching movies like My Father the Hero and Cryptography. Took a trip to Carioca Landscapes between the Mountain and the Sea and drives a Contour. Czytaj dalej
OdpowiedzUsuń