Od czego by tu zacząć?

Zaczynam ten post od nowa już chyba setny raz… Wygląda to mniej więcej tak. Zacznę od tego. Nie! Lepiej od tego. Nie! Dobra napiszę tak. W konsekwencji też nie!
No bo nie wiem od czego zacząć po tak długiej przerwie :( I tak sobie myślę, że o niej zapomnę i zacznę ten wpis najprościej jak się da. Opowiem Wam co u nas. 

A u nas kochani zmiany – i te wielkie i te mniejsze… Wszystkie pożądane. Część z nich właśnie się dzieje, część dziać się będzie. Przed nami trudny ale jednocześnie cudowny czas :) Obecnie nasze życie to taki mały rollercoaster. Tyle się dzieje. Na każdej płaszczyźnie… 

Dzieci rosną, mówią, dyskutują, ba! Krzyczą! Urośli, zmądrzeli, odrzucili w kąt pieluszki i ciągle nas zadziwiają. Nasze skarby, nasze cudowne inspiracje, nasze małe, wielkie szczęścia...
 
LuLajka dorobiła się nowego loga – jest cudowne. Takie jak miało być, lulające, słodkie, delikatne, pastelowe… Po prostu idealne. Dominiko jesteś jak dobra wróżka, która spełnia życzenia i umie czytać w myślach :) 

A prywatnie też się dzieje. Pogoda daje nam nieźle w kość. Jest smutno, szaro i ponuro i gdyby nie to, że jesteście Wy, że dzięki Waszym zamówieniom nasz świat zapełnia się kolorami, chyba dopadła by nas ta czerwcowo - jesienna nostalgia ;)
W przerwach szycia szykujemy się na wakacyjne wyjazdy. Pierwszy już niebawem - w tym roku znowu LuLajka podbija Polskę, by przemierzyć ją jak Wisła od samiuśkich Tater aż po Bałtyk. Zatem Górale strzeżcie się niebawem przybywamy:) Hmmm, już czuję w ustach smak świeżego oscypka, a przed moimi oczami ukazuje się widok z Kasprowego. Jeszcze chwila, jeszcze moment i Wam też go pokażę :)

Wow, udało się :) Po dwóch godzinach wstępu, przebrnęłam przez mój pierwszy post i chyba całkiem nieźle mi to poszło, skoro na koniec się rozmarzyłam... Na deser kochani zostawiam Wam fotorelację z naszego dzisiejszego spaceru. Była z nami lala w swojej pięknej LuLajkowej pościeli,o którą  Hania dbała, jak na prawdziwą mamusię przystało ;) Było karmienie kaczek, czyli najważniejszy element spaceru. A na koniec był deszcz i bardzo szybki i mokry powrót do samochodu z dwójką dzieci i wózkiem pod pachą ;)

Była też moja ukochana torba, którą zabieram lada chwila na wakacje :) Żółte kotwice + szary zygzak (kotwice podbiły moje serce od początku, do zygzaka trochę się przekonywałam, ale ostatecznie i on rozkochał mnie w sobie). Projekt mój, wykonanie drugiej LuLajkowej mamy ;) Żeby nie było ona też swoją ma i niebawem też będzie się chwalić.



















Pozdrawiamy kochani i życzymy nam i Wam, żeby jutro obudziło nas słońce :)
LuLajkowe mamy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz