Mimo, że z wakacji wróciliśmy wczoraj ja nadal mam przed oczami widok śpiącego rycerza, panoramy Zakopanego, tłumów na Krupówkach... Nadal czuję zapach drewnianych mebli w naszym ukochanym hoteliku, do którego wróciliśmy po czterech latach, by wywieźć z niego kolejne piękne wspomnienia :)
To był bardzo aktywny urlop. Każdego dnia pokonywaliśmy pieszo ok 9-10 km a zdarzało nam się wbić na licznik nawet 17 :) Ale te widoki, ta atmosfera... Miało się wrażenie, że nogi same nas niosą, bez zmęczenia, znudzenia. Był czas na rozmowy, czas dla nas. Tak ważny, którego ostatnio bardzo nam brakowało...
Był wjazd na Gubałówkę - mocną przereklamowaną i nudną. Były cudowne, zapierające dech w piersiach widoki z Kasprowego Wierchu. Był kolega Wojtuś - poznany w kolejce po bilet na kolejkę. Był smak gorących oscypków z żurawiną. Było pokonanie 8km pod górę, by pierwszy raz w życiu ujrzeć Morskie Oko. Najpiękniejsza droga ukazująca jak piękna jest natura, nienaruszona przez człowieka... I cudowna jej meta - widok tylu szczytów a pośród nich tego czystego jeziora.
A przede wszystkim dla naszej córki był Miś na Krupówkach. Ukochała go sobie od pierwszego spaceru i tak już zostało. W tym przypadku można śmiało powiedzieć: zdjęcie z misiem 10zł, radość w oczach Hani, kiedy patrzy na zdjęcie z misiem - bezcenne :)
Mogłabym tak pisać i pisać i nigdy pewnie nie napisałbym wszystkiego. Jednym słowem było cudownie. Pogoda była bardzo łaskawa, a deszcz padał tylko jednego dnia. Zastał nas pod skocznią i odprowadził na same Krupówki.
Słońce budziło nas każdego dnia, czasem znikało na trochę, ale potem znów się pojawiało.
"To były piękne dni, po prostu piękne dni..."
Na szczęście są zdjęcia, dzięki którym zawsze możemy zawsze do nich wracać...
Zatem zapraszamy na kilka kadrów z naszych wakacji :)
Pozdrawiamy,
LuLajkowe Mamy :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz